UWAGA, SPOILERY!
Szczerze mówiąc po tej scenie w łóżku nawet bym się nie domyśliła, że Toby może pomagać Monie, bo dla mnie to było oczywiste, że naprawdę kocha Spencer, a tu okazuje się, że ona w pierwszym sezonie jednak miała rację co do niego...
Co do Nate'a, to według mnie był on od samego początku jakiś podejrzany, ale ja sama bym go nie podejrzewała o śmierć Mayi. Pewnie dlatego, że udawał jej kuzyna.
W sumie to ja nie wiem co mam myśleć po tym odcinku. Wierzę, że z Calebem będzie wszystko w porządku, jednak nadal nie rozumiem jak to wszystko się stało.
No i tak właściwie to wieść kim jest A jakoś mnie zdziwiła. Jakoś tak szybko to wyjawili, że aż nie chce mi się wierzyć, że to Mona ciągnie za sznurki i nie jest pomocnicą prawdziwego A.
Sprawa Ezry z Arią mnie lekko denerwuje, zwłaszcza ta Maggie. Pojawiła się znikąd i mąci.